Opublikowany na finiszu kampanii program Rafała Trzaskowskiego może wywołać ogromny skandal. Internauci, a nawet inni kandydaci zauważyli bowiem zadziwiające podobieństwa do przedstawionych wcześniej dokumentów programowych i programów. Z kolejnymi upływającymi godzinami odkrywane są kolejne „kalki”. Czy program, na który czekaliśmy aż do ostatniego dnia kampanii naprawdę musi być pełen takich „kwiatków”?
Sprawa wygląda bardzo poważnie. Najpierw niebywałe zbieżności w programie przedstawionym przez Rafała Trzaskowskiego dostrzegli dwaj inni kandydaci – Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak Kamysz. Zdaniem wielu internautów to nie przypadek, a próba przyciągnięcia wyborców konkurencji w drugiej turze lub… zwyczajne lenistwo. Trzeci w większości sondaży Szymon Hołownia stwierdza, że program jego konkurenta parafrazuje jego postulaty na poziomie ideowym. Pojawia się wiele głosów, że sztab Trzaskowskiego postąpił co najmniej nieetycznie, a może nawet ociera się o plagiat. To byłoby potężnym ciosem wizerunkowym.
Tym bardziej, że Rafał Trzaskowski pozuje na wyrafinowanego konsumenta wyższej kultury i orędownika środowisk artystycznych i sztuki. Takie działanie może obniżyć jego poparcie w tej właśnie grupie wyborców.
Jednak program kandydata Koalicji Obywatelskiej szokuje jeszcze bardziej z innego powodu. Internauci szybko znaleźli przepisane niemal słowo w słowo (sic!) dwa postulaty ruchu „Kultura Niepodległa”, związanego ze środowiskiem liberalnych artystów, m. in. Agnieszki Holland czy Olgi Tokarczuk. Dodatkowego smaczku dodaje fakt, że wspomniany manifest został wydany 3 lata temu, dokładnie 28 sierpnia 2017 roku. Warto podkreślić, że Kultura Niepodległa uchodzi za radykalnie antyrządową organizację.
W tym miejscu nasuwa się pytanie kto tak naprawdę stoi za Trzaskowskim? Niesamodzielny sztab czy może tajemnicze lobby interesów?
Jak czytamy w programie Rafała Trzaskowskiego: „Obywatelska Rada Kultury: Powołam przy moim urzędzie Obywatelską Radę Kultury, składającą się z przedstawicieli środowisk twórczych i animatorów kultury z całej Polski. Jej zadaniem będzie opiniowanie polityki kulturalnej i działalności edukacyjnej państwa.” Tu rodzi się kolejne pytanie o realny stosunek rady złożonej (zapewne) ze skrajnie lewicowych i liberalnych środowisk do polityki historycznej, wiary czy lobby LGBT.
Dla porównania prawdopodobnie przekalkowany postulat krytykującego PiS ruchu Kultura Niepodległa: „Powołanie mocą ustawy Obywatelskiej Rady Kultury, składającej się z przedstawicieli środowisk twórczych i animatorów kultury z całej Polski. (…) Zadaniem Rady będzie opiniowanie polityki kulturalnej i działalności edukacyjnej państwa.” Zbieżne, a właściwie jednobrzmiące fragmenty nie wymagają komentarza. W mediach społecznościowych wzbiera pytań o niejasne powiązania Trzaskowskiego.
Drugim, niemal identycznie brzmiącym fragmentem jest postulat o „kulturze w szkole”. Warto postawić pytanie ile jeszcze ewentualnych kalek może znaleźć się do ciszy wyborczej, a ile – co chyba ważniejsze – powiązań nie zostanie ujawnionych.
Podejrzenia o plagiat to nie jest to na co zapewne liczył w ostatnim dniu Rafał Trzaskowski. Tak czy inaczej Polacy mają prawo wiedzieć kto stoi za ich ewentualnym kandydatem i jego programem. Jeśli program prezydenta Warszawy okazałby się plagiatem – aktualnie to domniemania oparte o mocne argumenty – należałoby niezwłocznie wyciągnąć konsekwencje prawne. Czy zdecydują się na to jego konkurenci i wspomniane środowiska? Jak wpłynie to na ich decyzje przy ewentualnym poparciu któregoś z kandydatów w II turze? Pytania mnożą się w bardzo szybkim tempie.
[…] W tym miejscu warto wspomnieć o możliwym plagiacie postulatów Trzaskowskiego w jego programie, o czym pisaliśmy tutaj. […]