Do niepokojącej sytuacji doszło na terytorium Holandii, a dokładniej w miejscowości Aalsmeer leżącej nieopodal stolicy kraju, czyli Amsterdamu oraz na terenie małego miasteczka Heeswijk-Dinther znajdującym się w prowincji Barbancja Północna. Nastąpiły tam ataki z użyciem ładunków wybuchowych. Celem sprawców stały się budynki ściśle związane z naszymi rodakami.
Informacje o tych wydarzeniach potwierdzili również przedstawiciele miejscowej policji oraz lokalni samorządowcy. Jak podaje portal Rmf24.pl- miejscowości, w których doszło do wybuchów są od siebie oddalone o około 100 kilometrów i nie jest pewne czy należy obydwa incydenty ze sobą wiązać. Okoliczności wybuchów wskazują jednak na to, że rzeczywiście mogło być to skoordynowane działanie wymierzone w osoby prowadzące polskie sklepy.
Eksplozje były na tyle silne, że doszło do uszkodzenia również innych okolicznych budynków. W przypadku zdarzenia w Aalsmeer, które miało miejsce w okolicach godz. 3 nad ranem, wybuch doprowadził również do zapalenia się stojącego nieopodal sklepu samochodu.
Po wybuchu, do którego doszło w Heeswijk-Dinther przeprowadzona została ewakuacja grupy około dwudziestu ludzi przebywających w okolicy.
Zdaniem niektórych można uznawać za cud fakt, że w żadnej z tych miejscowości nikt nie odniósł poważniejszych obrażeń, kiedy nastąpiły eksplozje niszczące polskie sklepy, a także uszkadzające inne pobliskie zabudowania. Holenderska policja prowadzi działania mające na celu doprowadzić do ustalenia dokładnych okoliczności związanych z tymi niepokojącymi wydarzeniami, jak również doprowadzić do zatrzymania sprawców odpowiedzialnych za dokonanie detonacji ładunków wybuchowych. Znaki zapytania pojawiają się również wokół kwestii dotyczącej tego jakimi motywacjami kierowali się winni całego zamieszania.
Choć w mediach mowa jest o polskim sklepie nazywającym się „Biedronka”, to jak jednak wyjaśnia AP, nie chodzi tu o budynki należące do znanej w naszym kraju sieci sklepów.
Źródło: Rmf24.pl ; AP
Fot.: Wikimedia Commons