Łukaszenka nie oszczędza słów w kwestii sytuacji ws. imigrantów na granicy polsko-białoruskiej. W jego opinii Polska ponosi dużą odpowiedzialność za wywołanie konfliktu granicznego.
ZOBACZ TAKŻE: SZOK! Pseudokibice wbiegli na boisko. Doszło do przepychanek z piłkarzami
Rzesza imigrantów w dalszym ciągu koczuje na granicy polsko-białoruskiej w pobliżu Usnarza Górnego. Ich sytuacja bez wątpienia nie należy do komfortowych, gdyż znajdują się między przysłowiowym „młotem a kowadłem”. Nie są w stanie cofnąć się na tereny Białorusi, ani wkroczyć do Polski.
Aleksander Łukaszenka nie kryje oburzenia w związku z zaistniałą sytuacją. Bez namysłu uderzył w kierunku Polski. Podczas nadzwyczajnego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Zbiorowego białoruski prezydent zaznaczył: „Przez Białoruś kilkudziesięciu, może setki (nie można ich wszystkich zliczyć) Afgańczyków, nie Irakijczyków, nie Syryjczyków, ale Afgańczyków – których Zachód zaprosił i obiecał przyjąć – wybrało się na Zachód. Co zrobili Polacy: złapali, nie można powiedzieć inaczej, na terenie Polski około 50 osób, które, jak przyznali, wyjechały do Niemiec. I pod groźbą broni, strzelającej nad ich głowami, zepchnęli ich do granicy z Białorusią. Oczywiście jadą do Niemiec, nie chcą jechać na Białoruś. W ten sposób Polska zorganizowała konflikt na granicy, naruszając granicę państwową Białorusi”.
Łukaszenka powiedział także, że zachód odniósł porażkę i przegrał w Afganistanie, co w konsekwencji odbiło się mocno na Białorusi. „Przegrali tę wojnę i muszą to przyznać, a stamtąd tchórzliwie uciekli. Ale to są ich problemy. Ale co mamy z tym wspólnego? Dlatego rzeczywiście ten problem jest przerzucany na nasze barki” – puentuje prezydent Białorusi.
Źródła:
o2.pl
Foto.: wpolityce.pl