Nie ma rąk, a jedna z jego nóg jest zdeformowana. Mimo tego Piotr Van Montagu strzela z łuku i aktualnie rywalizuje na Igrzyskach paraolimpijskich w Tokio. Natomiast jego polskobrzmiące imię – co zainteresuje kibiców w naszym kraju – nie jest dziełem przypadku.
Reprezentant Belgii ma tylko jedną w pełni sprawną kończynę – nogę. Niepełnosprawność nie przeszkadza mu jednak strzelać z łuku. I jest w tym naprawdę dobry! W sobotę wyeliminował z olimpijskiego turnieju jednego z rywali, a portal sport.tvp.pl zauważa, że Piotr Van Montagu uczynił to w świetnym stylu. Co warte podkreślenia, mówimy o rywalizacji w kategorii open, więc Belg mierzy się m.in. z osobami o mniejszym stopniu niepełnosprawności.
Życie zawodnika nie należy jednak do najłatwiejszych o czym świadczy między innymi jego imię. Nie jest ono bowiem efektem przypadku czy fascynowania się jego rodziców polską kulturą. Piotr Van Montagu nie pochodzi także z rodziny imigrantów. Ta historia jest o wiele smutniejsza.
Reprezentant Belgii urodził się bowiem w Polsce jako jedna z kilkunastu tysięcy ofiar rzekomo bezpiecznego leku przeciwbólowego – Talidomidu. To właśnie dlatego chłopiec przyszedł na świat bez rąk i ze zdeformowaną nogą. W obliczu niepełnosprawności dziecka biologiczna matka oddała go do sierocińca. Żył tam do 4 roku życia. Nie wie jednak w jakim mieście przyszedł na świat ani gdzie się wychowywał. Następnie – za sprawą organizacji opiekującej się osobami z niepełnosprawnościami – trafił do rodziny w Belgii, która otoczyła go opieką i miłością.
W ten sposób początkowo dramatyczna historia znalazła swój szczęśliwy finał, a obecny olimpijski reprezentant Belgii mógł zająć się sportem. Przed łucznictwem trenował bowiem piłkę nożną na wózkach. Jego uwagę na strzelanie skierowała natomiast postać… z literatury. Chciał być bowiem jak Legolas z „Władny Pierścieni” J.R.R. Tolkiena.
Źródło: sport.tvp.pl
Fot.: Paralympic Team Belgium/YouTube