To miała być przygoda życia. Szybko stała się koszmarem. Katarzyna Wawrzyn utknęła w chińskim szpitalu w Tianjin.
Polka tkwi w szpitalu już pięć tygodni. Nie będzie mogła go opuścić jeśli przez kolejne dwa dni pod rząd nie będzie miała negatywnych testów na obecność COVID-19. Niestety, testy wychodzą różne.
– Nigdy nie spodziewałam się, że będę publicznie prosić o pomoc, że zostanę uwięziona w chińskim szpitalu, wyszedł horror życia – napisała na swoim profilu Instagramowym.
Polka do Chin wybrała się służbowo na początku lipca. Miała przejść 3-tygodniowy okres kwarantanny, jednak była na to przygotowana. Jednakże nie spodziewała się, że otrzyma pozytywne wyniki testu na COVID-19. Jeszcze przed wylotem w Polsce robiła test dwa razy – obydwa wyszły negatywne.
-Nie wierzę już w te wyniki. Warunkiem wypuszczenia mnie ze szpitala są negatywne testy dwa dni pod rząd, jeden zestaw badany jest w szpitalu, drugi w innym laboratorium, wymazy są brane z nosa lub z gardła, miałam już wszystkie możliwe kombinacje, nigdy jednak samych negatywnych wyników – pisze pani Katarzyna.
Nawet, jeśli testy nareszcie okażą się tylko negatywne, to Polka i tak będzie musiała iść na kwarantannę do hotelu i tam ponownie poddawać się testom. Dla Chińczyków, to normalna sytuacja.
Polka prosi o pomoc. Jak mówi, może w samolocie wykupić kilka miejsc, podróżować w kombinezonie, nie dotykać nieczęsto – chce tylko wrócić do domu. Ambasada RP w Chinach wysłała już w sprawie Polki dwie noty dyplomatyczne. Obydwie pozostają bez odpowiedzi.