ETPC uznał, że Andriej Ługowoj i Dmitrij Kowtun – bezpośredni sprawcy morderstwa politycznego sprzed kilkunastu lat – działali jako agenci Rosji. Chodzi o szeroko komentowane w mediach otrucie radioaktywnym polonem-210 byłego funkcjonariusza KGB Aleksandra Litwinienki. Do zbrodni doszło w roku 2006.
W roku 1998 Litwinienko – najpierw pracujący dla sowieckiego, a potem rosyjskiego kontrwywiadu – ujawnił mroczne kulisy polityki uprawianej przez Kreml. Mówił między innymi, że otrzymywał rozkazy sprzeczne z prawem, np. zamordowania oligarchy Borysa Bieriezowskiego. W roku 2001 Litwinienko uciekł do Wielkiej Brytanii. Uzyskał tam azyl polityczny i obywatelstwo.
Pomagał m. in brytyjskim i hiszpańskim służbom. Krytykował także działania Kremla, na którym od przełomu wieków rezyduje Władimir Putin. W swoich książkach Litwinienko wprost zarzucał prezydentowi Rosji morderstwa polityczne i zamachy mające na celu uzyskanie władzy.
W roku 2006 dysydent został otruty poprzez dodanie do jego herbaty radioaktywnego związku. Litwinienko zmarł po 23 dniach w szpitalu jednoznacznie wskazując na Władimira Putina jako zleceniodawcę zamachu. Wcześniejsze losy zamordowanego oraz śledztwo skierowały uwagę w stronę Rosji. W końcu ETPC uznał, że agenci Ługowoj i Kowtun pracowali dla państwa rosyjskiego.
Raport z brytyjskiego śledztwa z roku 2016 wskazywał, że najprawdopodobniej zbrodni dokonano na polecenie rosyjskiej FSB, a zgodę na operację zapewne wydał ówczesny szef służby Nikołaj Patruszew oraz sam prezydent Putin.
Źródło: tvp.info
Fot.: Don Fontijn(unsplash.com)