Doradca ukraińskiego ministra spraw wewnętrznych Anton Heraszczenko uważa, że Władimira Putin i jego współpracownicy stracili cierpliwość do białoruskiego dyktatora i przygotowują plan usunięcia go z Białorusi. W grę wchodzi rozwiązanie siłowe, ale „Baćka” przygotowuje się do obrony swojej władzy.
Rosja nie jest zadowolona, że Łukaszenka zwleka z włączeniem swojego kraju do inwazji na Ukrainę. W ocenie Heraszczenki ekipa Putina znów czuje się oszukana przez dyktatora rezydującego w Mińsku. Tym razem mogą mu nie darować.
Zgodnie z negocjacjami Putina i Łukaszenka Białoruś powinna dołączyć do wojny 21 marca. Tymczasem termin minął, a północny sąsiad Ukrainy pozostaje neutralny, choć jest to neutralność bardzo iluzoryczna. Wszak z terenu tego kraju rosyjskie wojska wkroczyły na Ukrainę i ostrzeliwują owo państwo.
Wojska Łukaszenki powinny – zgodnie z ustaleniami – odciąć centralną Ukrainę od dostaw z Europy Zachodniej. W tym celu białoruska armia otrzymała od Rosjan zadanie zajęcia Lwowa i Wołynia. To dla Kremla bardzo istotne w kontekście zatwierdzenia przez Kongres USA planu pomocowego dla Ukrainy.
Opieszałość Łukaszenki irytuje Putina i to właśnie dlatego kremlowskie elity przygotowywać mają plan dokonania na Białorusi zamachu stanu. Jego potencjalni organizatorzy to rosyjskie specsłużby i ich agenci w białoruskich resortach siłowych.
Heraszczenko przekonuje jednak, że Łukaszenka spodziewa się ataku ze strony Rosji i przygotowuje się do obrony swojej pozycji. W takiej sytuacji stary białoruski dyktator okazuje się dla Ukrainy lepszym rozwiązaniem niż nowy i jeszcze bardziej uzależniony od Rosji człowiek.
Źródło: rmf24.pl