W ciągu kilku dni ceny oleju napędowego urosły nawet o 70 groszy za litr. Niewiele lepiej wygląda sytuacja tankujących benzynę: oni muszą płacić około 40 groszy więcej niż przed tygodniem. Taki nagły skok ceny rodzi pytania o powody kolejnej fali drożyny. Wiemy kto jest winny!
Wbrew narracji powielanej przez polskojęzyczne środowiska prorosyjskie drożyzna na stacjach paliw nie zależy w tym momencie od wojny na Ukrainie. Nie jest więc prawdą to, co wmawiają nam internetowi przyjaciele Kremla sugerujący konieczność postawienia na Moskwę w celu uzyskania taniej benzyny.
Obecny skok cen to efekt decyzji państw z grupy OPEC, czyli Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową. Zapowiedziały one bowiem zmniejszenie wydobycia surowca od listopada. A mniej surowca, to wyższe ceny.
Pomysł państw OPEC to jednak w istocie efekt napięcia na linii USA-Arabia Saudyjska. Saudowie wiodący prym w organizacji pokazują bowiem, że nie są lojalnym sojusznikiem USA w skali globalnej i bardziej liczą się dla nich pieniądze niż współpraca międzynarodowa. Nie jest także wykluczone, że zostali do takich działań namówieni przez Rosjan.
Napięcie wynika także z polityki Demokratów, którzy coraz wyraźniej mówią o konieczności zmiany podejścia do Arabii Saudyjskiej.
To właśnie dlatego cena ropy rośnie, co powoduje wzrost cen paliw. Eksperci uważają jednak, że dalsze wzrosty, choć możliwe, nie będą już tak dotkliwe.
Źródło: rmf24.pl