Na świecie żyje najwięcej ludzi w historii. Dziś, we wtorek 15 listopada roku 2022, licznik osiągnął poziom aż 8 miliardów osób. Czy jest się z czego cieszyć? Wbrew popularnej w mediach narracji: tak, jak najbardziej!
Wedle naukowców dzisiaj o godzinie 9 liczba ludności naszej planety osiągnęła poziom 8 miliardów. W ocenie ONZ to kolejny kamień milowy w rozwoju ludzkości.
Eksperci Narodów Zjednoczonych wskazują na powody rozwoju demograficznego świata. To m.in. dłuższe życie ludzi dzięki poprawie systemów ochrony zdrowia, lepszej diecie, higienie oraz rozwojowi medycyny. Ponadto w wielu krajach świata przyrost naturalny jest na wysokim poziomie.
Liczba ludności świata osiągnęła miliard w roku 1804. Na dwa miliardy trzeba było czekać do roku 1930. W wieku XX rozwój populacji przyspieszył. W roku 1998 ludzi na świecie było już 6 miliardów. Wiek XXI to dalszy postęp: 7 miliardów było nas w roku 2010, a dziś mówimy o 8 miliardach. 9 miliardów ludzi będzie zasiedlać planetę w roku 2037.
Jednak zamiast się cieszyć część komentatorów przekonuje, że świat staje się przeludniony, co ma doprowadzać do rozmaitych problemów. Czy jednak tak jest w rzeczywistości?
Głębsza refleksja nad problemem wskazuje, że obawy przed wysoką liczbą ludności to efekt wyznawania dość przestarzałej filozofii maltuzjańskiej, która nawet w wersji zmodernizowanej (neomaltuzjanizm) kładzie nacisk na obawy związane z wysoką liczbą ludności, której światowa gospodarka rzekomo nie będzie mogła wyżywić. Tymczasem w rzeczywistości problemem nie jest liczba ludności, a systemy społeczne, ekonomiczne i polityczne oraz organizacja pracy i transportu.
Więcej ludzi to bowiem więcej szans na pojawienie się geniusza, który może dokonać przełomowego odkrycia i rozwiązać problemy, z którymi jako ludzkość nie dajemy sobie rady od lat. Ponadto gospodarki potrzebują ludzi: rąk do pracy. Tym samym nie należy obawiać się wzrostu liczby ludności, a zamiast strachu należy patrzeć w przyszłość z nadzieją.
Źródło: rmf24.pl