Śledczy nadal prowadzą działania ws. wypadku w Krakowie. Niektórzy komentujący wskazywali, że za wypadek mógł być odpowidzialny pieszy, który uskoczył przed pędzącym Renault Megane RS. Teraz ws. głos zabrał świadek zdarzenia.
W sobotę 15 lipca miał miejsce tragiczny wypadek w Krakowie przy moście Dębnickim. Żółte Renault Megane RS przy prędkości wynoszącej prawdopodobnie 120 km/h wpadło w poślizg, ścięło sygnalizator, dachowało na schodach i uderzyło w betonowy mur. Wszyscy zginęli na miejscu, w tym syn Sylwii Peretti.
Onet dotarł do jednego z pieszych, który widział przejeżdzające auto Patryka P.
— Było około 2 w nocy. Wyszedłem z kamienicy w stronę bulwarów i wtedy, na wysokości Angel Wawel minął mnie samochód z olbrzymią prędkością”, mówił pan Michał w rozmowie z Onetem. „Darło pewnie ze 150 km na godz. Nie zdołałem dostrzec rejestracji, widziałem tylko, że auto było żółte, poprzerabiane, z głośno wyjącym silnikiem — powiedział Onetowi świadek.
— Usiadłem na ławce przy moście Grunwaldzkim, ale wiem, że gdybym poszedł kawałek dalej, gdybym usiadł na bulwarze Czerwieńskim, zostałaby ze mnie miazga — dodał.