Donald Trump wielokrotnie deklarował, że gdyby wrócił do Białego Domu, zakończyłby wojnę w Ukrainie „w ciągu 24 godzin”. Jego słowa budziły zainteresowanie, ale też wątpliwości – zarówno wśród analityków, jak i przywódców międzynarodowych. Pomimo ostrych zapowiedzi i retoryki kampanijnej, rzeczywistość geopolityczna okazuje się znacznie bardziej skomplikowana.
Retoryka silnego lidera
Trump w kampanii konsekwentnie przedstawiał się jako jedyny światowy przywódca, który potrafi rozmawiać z Władimirem Putinem „jak równy z równym” i wywierać skuteczną presję na Wołodymyra Zełenskiego. Twierdził, że brak pokoju wynika wyłącznie z nieudolności poprzedniej administracji Bidena oraz braku silnego przywództwa Zachodu. Po objęciu urzędu, Trump zaczął realizować część zapowiedzi: zamroził kolejne transze pomocy wojskowej dla Ukrainy i rozpoczął serię rozmów bilateralnych z Moskwą oraz nieformalnych sygnałów wysyłanych do Kijowa, sugerując konieczność „pragmatycznego kompromisu”.
Dlaczego plan Trumpa się nie sprawdza
Mimo spektakularnych zapowiedzi i błyskawicznych działań, rzeczywistość szybko zweryfikowała plan Trumpa. Po pierwsze, Władimir Putin nie wykazuje najmniejszej gotowości do wycofania się z okupowanych terytoriów. Wręcz przeciwnie – Moskwa traktuje prezydenturę Trumpa jako szansę na uzyskanie trwałych ustępstw terytorialnych i rozbicie solidarności Zachodu. Po drugie, Ukraina – mimo ograniczenia amerykańskiej pomocy – nie zgadza się na narzucony pokój. Prezydent Zełenski, popierany przez większość społeczeństwa, odrzuca jakiekolwiek negocjacje, które zakładałyby rezygnację z integralności terytorialnej kraju.
Do tego dochodzą ograniczenia wewnętrzne. Mimo że Trump kontroluje Biały Dom, część Kongresu – także republikanie – krytykują jego podejście do wojny jako zbyt łagodne wobec Rosji i szkodliwe dla wiarygodności USA w NATO. Część państw europejskich, jak Polska czy kraje bałtyckie, otwarcie wyraziły niezadowolenie z nowej linii Waszyngtonu, obawiając się osamotnienia wobec potencjalnej agresji ze strony Rosji.
Możliwe scenariusze
W obliczu impasu, możliwe są trzy główne scenariusze. Pierwszy to dalsza presja Trumpa na „szybki pokój”, z coraz większym naciskiem na Ukrainę i próbą narzucenia porozumienia, które dla Kijowa może oznaczać koniec marzeń o pełnej suwerenności. Drugi scenariusz to „zamrożony konflikt” – bez formalnego pokoju, ale i bez intensywnych działań wojennych. W takim układzie Ukraina broni obecnych pozycji, ale bez aktywnego wsparcia USA, podczas gdy Rosja umacnia swoje wpływy. Trzeci, najmniej prawdopodobny, to wznowienie pełnoskalowej ofensywy rosyjskiej i eskalacja, która mogłaby doprowadzić do destabilizacji całego regionu.
Co dalej?
Donald Trump powrócił do władzy z hasłami szybkich rozwiązań i mocarstwowej dyplomacji. Jednak wojna w Ukrainie nie poddaje się logice medialnych deklaracji. Zarówno Rosja, jak i Ukraina pozostają zdeterminowane, by nie ulec presji – choć z zupełnie odmiennych powodów. Pokój wciąż pozostaje celem, ale droga do niego wymaga czegoś więcej niż politycznych haseł i twardych tweetów. Rzeczywistość geopolityczna – podobnie jak sama wojna – okazuje się znacznie bardziej złożona.
/red./
Foto: Youtube.com/zrzut z ekranu