Wypowiedzi Sławomira Mentzena na temat odpłatności za studia wzbudzają wiele emocji i prowokują do refleksji nad tym, jak powinna wyglądać przyszłość szkolnictwa wyższego w Polsce. Abstrahując od tego czy i na ile były manipulowane warto przyjrzeć się temu zagadnieniu. Pytanie o to, czy studia powinny być finansowane z podatków, czy raczej stanowić prywatną inwestycję jednostki, dotyka bowiem nie tylko ekonomii, ale także sprawiedliwości społecznej i dostępności edukacji. To temat, który nie ma jednoznacznej odpowiedzi, ponieważ zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy odpłatności przedstawiają racjonalne i ważne argumenty.
Motywacja, jakość i sprawiedliwość
Zwolennicy wprowadzenia odpłatności za studia przekonują, że mogłoby to pozytywnie wpłynąć na podejście studentów do nauki. Osoby, które musiałyby płacić za swoją edukację, z większym zaangażowaniem podchodziłyby do zajęć i odpowiedzialniej traktowałyby swój rozwój akademicki. To z kolei mogłoby przełożyć się na wyższą jakość kształcenia i mniejszą liczbę studentów studiujących „dla papierka”. Odpłatność mogłaby też zmusić uczelnie do realnej rywalizacji o studentów – nie tylko prestiżem, ale i jakością oferowanych programów, podejściem do studentów czy wyposażeniem infrastruktury.
Z punktu widzenia ekonomicznego, wprowadzenie opłat bywa postrzegane jako bardziej sprawiedliwe. W obecnym systemie edukację wyższą finansują wszyscy podatnicy, również ci, którzy nigdy nie studiowali i nie korzystają z efektów tego systemu. Odpłatność przenosi ciężar finansowania na tych, którzy bezpośrednio czerpią z niego korzyści. Co więcej, odpłatność mogłaby również skłaniać młodych ludzi do bardziej świadomych decyzji dotyczących wyboru kierunku studiów – z naciskiem na te dziedziny, które dają realne perspektywy zawodowe.
Edukacja jako dobro wspólne
Z drugiej strony, przeciwnicy odpłatności podnoszą kwestie związane z dostępnością edukacji i równością szans. Ich zdaniem, studia powinny być bezpłatne, ponieważ są inwestycją nie tylko w jednostkę, ale również w całe społeczeństwo. Wykształcone społeczeństwo to większe wpływy z podatków, bardziej innowacyjna gospodarka, mniejsze bezrobocie, wyższy poziom zdrowia publicznego oraz mniej problemów społecznych. W tym ujęciu edukacja jest dobrem wspólnym, a nie usługą rynkową – i dlatego powinna być finansowana ze środków publicznych.
Kolejną obawą jest ryzyko zadłużenia młodych ludzi. System kredytów studenckich, nawet jeśli dobrze skonstruowany, może prowadzić do sytuacji, w której młode osoby będą musiały spłacać zobowiązania przez wiele lat po zakończeniu studiów. Istnieje także ryzyko, że odpłatność ograniczy wybór kierunków – studenci mogą unikać kierunków humanistycznych, artystycznych czy nauk społecznych, które nie gwarantują szybkiego zwrotu z inwestycji. Tymczasem takie kierunki również pełnią istotną rolę w kształtowaniu społeczeństwa i kultury.
Realne koszty już dziś
Warto także zauważyć, że edukacja wyższa już dziś nie jest całkowicie darmowa. Studenci ponoszą wiele ukrytych kosztów – opłacają mieszkania, dojazdy, książki, materiały dydaktyczne, a także często pracują, by związać koniec z końcem. Dodatkowe opłaty za studia mogłyby jeszcze bardziej obciążyć osoby, które nie mają wsparcia finansowego ze strony rodziny. Taki system mógłby pogłębiać nierówności społeczne i sprawić, że edukacja wyższa stanie się przywilejem bardziej zamożnych.
Debata o odpłatności za studia jest złożona i dotyka zarówno kwestii ekonomicznych, jak i społecznych. Nie da się jej rozstrzygnąć jednoznacznie, ponieważ każda ze stron przedstawia argumenty, które mają swoje uzasadnienie. Kluczowe jest znalezienie takiego modelu, który pozwoli połączyć dostępność edukacji z wysoką jakością kształcenia, bez obciążania finansowego tych, którzy na starcie mają mniej.
Jakie jest Wasze zdanie na ten temat?
/oik/
Foto: Youtube.com/zrzut z ekranu