W ostatnich dniach świat z niepokojem obserwuje najbardziej dramatyczny rozwój wydarzeń na Bliskim Wschodzie od lat. Iran i Izrael – dotąd rywale głównie na poziomie pośrednich operacji i retoryki – prowadzą otwartą wymianę ognia. Od czwartku 13 czerwca trwają regularne ataki powietrzne i rakietowe, które kosztowały życie setek ludzi i zniszczyły kluczową infrastrukturę po obu stronach.
Izraelska ofensywa: uderzenie w serce irańskiego programu nuklearnego
Konflikt wybuchł po tym, jak Izrael przeprowadził zmasowany atak lotniczy na irańskie cele strategiczne. Celem nalotów były instalacje nuklearne w Natanz i Isfahanie, magazyny paliwowe, centra dowodzenia Gwardii Rewolucyjnej (IRGC) oraz bazy rakietowe. Według niezależnych źródeł zginęło od 220 do nawet ponad 400 osób, w tym kilkunastu naukowców pracujących przy programie nuklearnym oraz wysocy rangą oficerowie IRGC.
Eksplozje w Teheranie i okolicach sparaliżowały częściowo irański system energetyczny i wywołały panikę wśród mieszkańców. W sieci pojawiły się nagrania przedstawiające kolumny dymu unoszące się nad zbombardowanymi rafineriami.
Irańska odpowiedź: rakiety spadają na Tel Awiw i Haifę
Iran nie pozostawił ataków bez odpowiedzi. Już 14 czerwca z terytorium Iranu wystrzelono dziesiątki rakiet balistycznych w stronę izraelskich miast – Tel Awiwu, Hajfy, Bnei Brak, Bat Yam i Petah Tikva. Systemy obrony powietrznej Izraela (Iron Dome) zdołały przechwycić większość z nich, ale kilka pocisków trafiło w cele cywilne.
Zginęło co najmniej 8 osób, a kilkaset zostało rannych – w tym dzieci i osoby starsze. Jedna z rakiet uderzyła w szkołę podstawową, inna zniszczyła część bloku mieszkalnego w Bat Yam. Władze izraelskie ogłosiły alarm rakietowy w centralnych regionach kraju i wezwały ludność do pozostania w schronach.
Izrael zapowiada: „Teheran zapłaci cenę”
W odpowiedzi na irańskie ataki, premier Izraela zapowiedział, że „Teheran zapłaci cenę, jakiej jeszcze nigdy nie poniósł”. W niedzielę wieczorem izraelskie lotnictwo zaatakowało kolejne cele w Iranie, w tym ośrodki szkoleniowe IRGC w regionach centralnych kraju.
W międzyczasie Stany Zjednoczone potwierdziły, że wspierają Izrael w działaniach obronnych, dostarczając systemy przeciwrakietowe i informacje wywiadowcze, ale nie biorą bezpośredniego udziału w ofensywie. Prezydent Donald Trump, reagując na wydarzenia, zablokował potencjalny izraelski plan zamachu na najwyższego przywódcę Iranu, ajatollaha Alego Chameneiego, obawiając się całkowitej destabilizacji regionu.
Społeczeństwa w stanie zagrożenia
Zarówno w Izraelu, jak i w Iranie, społeczeństwa pogrążone są w atmosferze strachu i niepewności. W wielu miastach zamknięto szkoły, sklepy i instytucje publiczne. Mieszkańcy uciekają z zagrożonych terenów, szukając schronienia na prowincji lub poza granicami kraju. W mediach społecznościowych roi się od relacji z nalotów i dramatycznych apelów o pokój.
Wspólnota międzynarodowa – w tym ONZ, Unia Europejska oraz liderzy państw G7 – wzywa obie strony do natychmiastowego zawieszenia broni i rozpoczęcia rozmów. Jednak Teheran, jak poinformowały irańskie media państwowe, nie zgodzi się na negocjacje „pod bombami”.
Czy grozi nam regionalna wojna?
Konflikt między Iranem a Izraelem zawsze był tykającą bombą. Jednak to, co obserwujemy w czerwcu 2025 roku, może być początkiem znacznie szerszego starcia. Eksperci ostrzegają, że do wojny mogą włączyć się sojusznicy obu stron – w tym Hezbollah w Libanie, milicje szyickie w Iraku czy nawet Rosja i USA w ramach szerszych rozgrywek globalnych.
Pytanie brzmi: czy świat zdoła zatrzymać eskalację, zanim Bliski Wschód pogrąży się w pełnoskalowym konflikcie, którego skutki odczujemy także w Europie?
/poi/
Foto: Youtube.com/zrzut z ekranu