W życiu przeszła naprawdę dużo i niełatwo doszukać się w jej historii wielu kolorowych momentów. Mimo tego polska zawodniczka nie poddała się i dziś może z całkowicie uzasadnioną dumą chwalić się złotym medalem z Igrzysk paraolimpijskich w Tokio. Róża Kozakowska nie ukrywa przy tym swojej wdzięczności dla Pana Boga, który – jak mówi – mimo dramatów zawsze przy niej był.
Porażającą historię polskiej medalistki z Tokio przedstawiono w programie „Alarm” TVP1. Kozakowska oraz jej mama wyznały, jak tragicznie wyglądało życie z ojczymem zawodniczki. Mężczyzna obecnie przebywa w więzieniu.
Reprezentantka biało-czerwonych mówi wprost: jest wysportowana gdyż wielokrotnie musiała uciekać przed nim. Ojczym maltretował Różę Kozakowską, która dziś mówi o nim „potwór”. Mężczyzna nie chciał, by biegała i przynosiła puchary. Wbił jej w kolano siekierę, chciał zaszlachtować nożem. Ośmioletnia dziewczynka została doprowadzona do stanu, w którym modliła się do Pana Boga, by zabrał ją z tego świata. Wszystko z powodu zachowania ojczyma.
– Straszliwie się nade mną znęcał. Potrafił łapać mnie za włosy i bić moją głową z całych sił o ścianę. Tłukł mnie do nieprzytomności. Przy tym wszystkim wydzierał się, że mnie zabije, że nie mam prawa żyć – wyznała Kozakowska w rozmowie z Onetem.
Dodatkowo warunki w jakich żyła były – delikatnie mówiąc – tragiczne. W domu zamiast ogrzewania był… grzyb na suficie.
– Pamiętam, jak spędzaliśmy wigilię w kurtkach, bo było tak zimno. To i tak nie było najgorsze. Pamiętam bowiem czasy, kiedy byłam nastolatką, jak spałam na słomie w minus 25 stopniach Celsjusza na strychu w tym walącym się domu mamy. I do tego musiałam być cicho, by ojczym mnie nie usłyszał – wspomina (za: onet.pl).
Sytuację nieco poprawiło dopiero przeniesienie się do kontenera. Zawodniczka musiała jednak dołożyć do niego aż 5 tys. złotych. Wtedy była jeszcze sprawna i mogła zarobić potrzebną kwotę. Resztą dopłaciła jej mama. Cały czas jednak nie miała dostępu do wody.
Dodatkowo reprezentantka biało-czerwonych cierpi na różne choroby – w tym genetyczną oraz neuroboreliozę stawowo-mózgową po ugryzieniu kleszcza. Mimo tego w roku 2019 do medalu w skoku w dal na Mistrzostwach Świata osób z niepełnosprawnościami zabrakło jej zaledwie 23 cm! Zawodniczka nie była jednak zachwycona, choć już sam start był zagrożeniem dla jej życia. Lekarz wycofał ją bowiem wcześniej z biegów i zgodę na start w skoku… wyprosiła. Warto odnotować, że Róża Kozakowska jest medalistką mistrzostw Polski w obu dyscyplinach!
Niestety wkrótce zawodniczka przestała chodzić. Jej jednak nic nie powstrzyma! Zdecydowała się bowiem na start… na wózku! I to właśnie rywalizując w taki sposób – i to w nowej dla siebie dyscyplinie! – zdobyła dla Polski złoty medal w rzucie maczugą w kategorii F32. Jej wynik – 28,74 cm – stał się rekordem świata!
Róża Kozakowska cały czas walczy także o powrót do sprawności. W rozmowie z Onetem wyznała, że zdaniem lekarzy jest szansa, by znów chodziła. Zawodniczka w serwisie pomaga.pl zbiera środki na leczenie. Link TUTAJ.
„Ta historia niesamowicie wzrusza. Co porusza w szczególności, że Róża nie obraziła się na Boga, wręcz przeciwnie, to On dawał jej siłę by przejść przez piekło w jakim się znajdowała” – pisze na Facebooku działaczka pro-life Magdalena Korzekwa-Kaliszuk.
Źródło: onet.pl / interia.pl / niedziela.pl / pomagam.pl / Facebook
Fot.: sport.tvp.pl
„Łobuz kocha najbardziej” – „gratulacje” dla matki Róży.