Kraj, w którym nie wolno wojny nazwać wojną, przeobraża się coraz wyraźniej w reżim jawnie totalitarnym. Przeciwko kierunkom, w jakim zmierza współczesna Rosja, zaprotestowała dwójka dziennikarzy. Teraz grożą im poważne problemy!
W momencie gdy na moskiewskim Placu Czerwonym odbywała się defilada z okazji sowieckiego zwycięstwa nad III Rzeszą w roku 1945, a Władimir Putin z nieznanych powodów siedział przykryty kocem niczym mocno schorowany senior, dwójka dziennikarzy dokonała zamachu prasowego. I to gdzie! W prokremlowskim portalu!
Chodzi o popularny serwis Lenta należący do koncernu Rambler będącego własnością państwowego Sberbanku. To właśnie tam Egor Poljakow i Aleksandra Mirosjnikowa wyrazili swoje niezadowolenie oraz napisali kilka słów prawdy.
Władimir Putin został określony jako żałosny paranoidalny dyktator, który toczy najbardziej krwawą wojnę obecnego stulecia. Inne teksty mówiły o kłamstwach dotyczących planów wojennych wobec Ukrainy oraz złodziejstwie rosyjskich żołnierzy.
Roskomnadzor (Federalna Służba ds. Nadzoru w Sferze Łączności, Technologii Informacyjnych i Komunikacji Masowej będąca w praktyce urzędem cenzorskim) szybko usunął teksty, ale w wyszukiwaniach ślad po nich pozostał.
Redaktorzy natomiast skierowali list do czytelników, w których informują, że nie chcą siedzieć cicho w obliczu tego, co się dzieje, choć wiedzą o możliwych konsekwencjach swojej odwagi.
W ich totalitarnej ojczyźnie grozi im teraz 15 lat więzienia. Powód? Coś, co reżim Putina nazywa rozpowszechnianiem „fałszywych” informacji o rosyjskiej armii.
Źródło: rmf24.pl