Na półwyspie koreańskim od początku lat 50-tych ubiegłego wieku trwa wojna. Choć w 1953 roku doszło do podpisania rozejmu i zawieszenia broni, tak do chwili obecnej nie został podpisany żaden akt oficjalnie kończący działania wojenne. Półwysep został podzielony na dwie części, a na północy utworzono komunistyczne państwo Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna. Stery w państwie przejęła dynastia Kimów. Obecny dyktator Kim Dzong Un słynie z tego, że w dalszym ciągu kultywuje polityczną linię swojego ojca i dziadka i jest bezwzględny dla wrogów. Kraj jest odizolowany od świata, a ludzie są indoktrynowani do tego stopnia, że uważają swojego przywódcę za boga. Kraj inwigilacji i ciągłej podejrzliwości.
Do niebagatelnej sytuacji doszło w KRLD, gdyż jak podają gazety „Rodong Sinmun” i „Kulloja” grupa niecnych urzędników państwowych miała dokonywać malwersacji finansowych na dużą skalę. Nic nie trwa wiecznie. Kim Dzong Un miał podobno wpaść w szał gdy się o tym dowiedział, ponieważ nikt nie będzie mu robić bałaganu w idealnym państwie.
Zgodnie z decyzją Komitetu Centralnego Partii Pracy Korei, oskarżeni urzędnicy mają ponieść surowe kary za popełnione przestępstwa, w tym zwolnienia ze stanowisk i wysyłki do obozów – bez względu na zajmowane stanowisko czy pozycję społeczną.
„NK News” Cytuje treści północnokoreańskiego artykułu:
Zgodnie z polityczną ewangelią naszego lidera Ci, którzy dopuszczają się czynów naruszających interesy ludu i rządzą ponad narodem, powinni być bezwzględnie karani, niezależnie od ich pozycji.
Już na spotkaniu Biura Politycznego w lutym tego roku poruszana była kwestia korupcji w kręgach rządowych. Doszło wtedy do zdegradowania kilku urzędników za łamanie obostrzeń względem pandemii, pijaństwa i rozpustnego trybu życia.
Źródło: o2.pl ; NK News
Fot. pixabay.com