Prawdopodobnie w czwartek Zbysław C. zostanie przesłuchany przez prokuraturę. Mimo że sąsiedzi opisują go jako spokojnego człowieka, który zazwyczaj nie sprawiał problemów, to jednak przyznają, że zdarzało mu się grozić mieszkańcom, że wysadzi ich kamienicę. Policja ustaliła, że jego zachowanie było niepokojące przez ostatnie dwa dni.
Zbysław C. zaatakował bez wyraźnej przyczyny 5-letniego chłopca nożem, który wraz z grupą przedszkolną był na wycieczce do poczty. Niestety, dziecko zostało rannym w klatkę piersiową i zmarło podczas operacji w szpitalu. Sprawcę udało się obezwładnić na miejscu zbrodni, z pomocą policjantki po służbie.
Zbysław C. mieszkał w kamienicy na Łazarzu, niedaleko miejsca ataku. Jeden z sąsiadów, zachowujący anonimowość, opowiedział, że Zbysław C. mieszkał tam z siostrą na trzecim piętrze kamienicy. Wyraził zdziwienie i niedowierzanie, pytając, jak 71-latek mógł dopuścić się takiego czynu.
Mieszkańcy miasta zgromadzili się na miejscu tragedii, aby zapalić znicze i oddać hołd ofierze. Jednak, opowiadając o zachowaniu Zbysława C. przed atakiem, zauważyli, że jego zachowanie było niepokojące. Mówiło się, że krzyczał i wygłaszał groźby publicznie.
Inni mieszkańcy twierdzą, że Zbysław C. był agresywny i nieprzewidywalny już wcześniej. Zgłaszali, że miał tendencję do krzykowania i grożenia, ale do tej pory nie doszło do poważniejszych incydentów.
Mieszkańcy są zszokowani, że ktoś, kogo znają od lat, mógł dopuścić się tak okrutnego czynu wobec małego dziecka. Podkreślają, że należy zawsze reagować na podejrzane zachowania i sytuacje, nawet jeśli wydają się niewinne.