Wypadek w Krakowie odbił się szerokim echem w całej Polsce. Na jaw wychodzą kolejne fakty, tym razem odkryto, co przyniesiono na miejsce tragedii.
Minęły już dwa tygodnie od tragicznego wypadku w Krakowie. 15 lipca żółte Renault Megane RS z synem Sylwii Peretti oraz trzema jego kolegami rozbiło się przy moście Dębnickim, uderzając w betonowy mur. Wszyscy zginęli na miejscu. Tydzień później odbył się pogrzeb Patryka P.
Po wypadku 15 lipca wszystko zostało już uprzątnięte i nie ma po nim śladu, nie licząc uszkodzeń na murze oraz dwóch zniczy. Jeden z nich jest opatrzony napisem „Kochanym Rodzicom”, co jest niewielką gafą w tej sytuacji, jednak pamiętajmy, że liczy się gest.
Śledczy ustalili, że Renault Megane RS poruszało się z co najmniej trzykrotnie przekroczoną prędkością (ograniczenie wynosiło 40km/h). Trwają ustalenia, co dokładnie było powodem tragedii. Pies tropiący bada wrak auta, trwa oczekiwanie na wyniki rozszerzonej toksykologii a ponadto śledczy oceniają też poziom tuningu auta.